By on 25 czerwca, 2017

Dzisiaj udało mi się zaliczyć wizytę w Amerykańskim szpitalu w Nags Head. Spokojnie, planowaną. Postaram się przytoczyć krótką procedurę, które musiałem przejść od momentu telefonu do ubezpieczyciela do momentu wyjścia ze szpitala. Z racji problemów jakie miewam z tarczycą, wykupiłem dodatkowe ubezpieczenie od chorób przewlekłych.

Jestem po leczeniu jodem radioaktywnym i odczuwałem kolejne wahania związane z moim organizmem (więcej znajdziecie TUTAJ). Zacząłem się źle czuć i bałem się, że coś jest nie tak, a Pani doktor w Polsce mówiła, że nie można bagatelizować tego! Stąd decyzja o pójściu do lekarza. Z rana jeszcze popracowałem i po zrobieniu wszystkiego w sklepie, śmignąłem sobie na wizytę do szpitala. Ale zacznijmy od początku…

Dodam trochę szczegółów odnośnie Polisy.

Ubezpieczalnia, w której dodatkowo zostałem ubezpieczony pod kątem chorób przewlekłych to Warta.

Polisa: Warta Travel PLUS i Assistance Standard

Okres: 2017-06-20 do 2017-07-20

Koszty leczenia: 160 000zł

Cena ubezpieczenia: 295zł

Dodam, że jest to podstawowe ubezpieczenie, tzn. zwykłe najtańsze travel + choroby przewlekłe.

Mail jaki otrzymałem od ubezpieczyciela

Jak to bywa z automatami i telefonami do ubezpieczalni, zwykle trwają bardzo długo. I jak tu ogarnąć żeby nie zbankrutować przy okazji. Koszt 1 minuty z USA na telefon komórkowy do Polski wynosi 5zł. Wczoraj miałem dosyć długą rozmowę z ubezpieczalnią, ba. Nawet 3 rozmowy. W sumie wyniosły ponad 30minut. Zapłaciłbym jakieś 150zł za telefonowanie. Ale, że Polaczek cebulaczek szuka wszędzie oszczędności, stwierdził, że poszuka czegoś taniego i równie dobrego jak rozmowy między komórkami. I znalazł!

Skype posiada opcję abonamentów i pakietów, z których można w każdej chwili zrezygnować. Są tam różnorakie plany i nie tylko. Kupiłem pakiet 100minut do Polski za 1.99 + vat. Wyniosło mnie to 2.45$. Działa wyśmienicie, jakość rozmów super. Nawet ubezpieczalnia mogła oddzwonić do mnie. Oczywiście wszystko wymaga internetu.

Ubezpieczalnia zebrała potrzebny wywiad na temat tego co się dzieje. Podstawowe dane, symptomy itd. Następnie kazała czekać kilka godzin, przez które załatwiało potrzebną dokumentację dla szpitala w Outer Banks (jakieś duperele, których nawet nie widziałem). Oczywiście musiałem po tych paru godzinach zadzwonić do nich i się przypomnieć i usłyszeć, że to nie jest Emergancy. Czyli, że mogę sobie zbagatelizować ewentualne objawy. Po rozmowach z ubezpieczycielem, w końcu udało się wszystko ogarnąć. Na maila dostałem informacje o miejscu, w które muszę się udać i inne instrukcje, w stylu numer, który muszę podać i na co się powołać.

Po wejściu do poczekalni szpitala, która na szczęście była pusta, udałem się do „recepcji”. Pokazałem paszport, poinformowałem o dokumentach jakie powinni dostać od ubezpieczyciela (otrzymali dzień wcześniej wszystkie niezbędne dokumenty, umożliwiające mi bezproblemową i pełną opiekę).

 

Kolejno skierowano mnie do pokoju, który nazwałbym „pokojem pierwszego kontaktu”. Zrobiono krótki wywiad, zmierzono ciśnienie i zabrano do pokoju, w którym kazali się położyć i oczekiwać na lekarza. Pan doktor przywitał się, podając rękę i wypytał się o resztę objawów.

Następnie przyjechał Azjata, praktykant kombinator, ze sprzętem do robienia EKG. Obkleili mnie jakimiś elektrodami czy czymś takim i zbadano.

Po EKG, Pani pielęgniarka wyciągnęła igłę, taką kosmiczną jakąś. Wbiła, wsadziła w nią inną, przykręciła coś jeszcze + pojemnik na krew. Pobrali pół kielonka krwi i podłączyli do kroplówki (teraz po kroplówce to witaminek, a witaminek). Wszystko wokół wyglądało rodem z Dr. House`a. Profesjonalny sprzęt, nowoczesne sale, fartuchy czy po prostu ludzie wyglądający jak w filmach. W między czasie otrzymałem do wypisania kartę pacjenta. Informacje o wieku, adresie mailingowym, dane kontaktowe w przypadku nagłego wypadku i inne duperele.

Kiedy wyssałem już ostatnie krople z kroplówki, wyciągnięto igłę, która okazała się elastyczna i można było nią ruszać we wszystkie strony świata i nałożono plasterek. Pan doktor przyszedł i powiedział, że wyniki TSH i FT4 w normie. Objawy mogą być spowodowane kiepską jakością snu i zmianą jedzenia. Ale zdrowy jak koń. Trochę się uspokoiłem, ponieważ myślałem, że po leczeniu jodem coś będzie nie tak. Na dokładne wyniki będę musiał poczekać jakiś czas. Dam znaka jak przyjdą!

Po wyjściu z sali otrzymałem kartkę z zaleceniami i danymi do konta pacjenta, gdzie przez internet będę mógł sprawdzać jakieś tam informacje związane (chyba) z moim leczeniem. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać co będzie dalej z ubezpieczycielem. Zapewne jeszcze będą jakieś przepychanki. Mam nadzieję, że obejdzie się bez tego. A tymczasem… Pozdrowienia z bardzo deszczowego Outer Banksu…

TAGS
RELATED POSTS
Nowy Jork w 2 dni!

9 kwietnia, 2018

W ciągłej trasie!

30 stycznia, 2018

Los Angeles w 2 dni!

20 grudnia, 2017

LEAVE A COMMENT

Bogusz
Szczecin, Polska

Cześć! Nazywam się Bogusz i chcę wam przedstawić swoją podróż! Maniak Stanów Zjednoczonych, świeżo upieczony podróżnik, który uwielbia robić zdjęcia ze swoich wypraw. Kilkukrotny uczestnik programu Work and Travel w USA

Facebook Pagelike Widget